Chorwacja, Šibenik

Šibenik

17 lipca 2007; 1 132 przebytych kilometrów




szibenik



Wreszcie, późnym popołudniem dotarliśmy do Šibenik. Z samochodem był trochę problem, wszędzie miejsca pozajmowane, w końcu wbiliśmy się na jakieś podwórko i udało się zaparkować.

Miasteczko, choć ładne, wydało się z początku takie sobie. Dopóki nie zagłębiliśmy się w uliczki, które tu były jeszcze węższe niż w Zadarze. Jak ci ludzie kiedyś śmiesznie te domy budowali!
Uliczki doprowadziły nas w końcu na główny plac. Stoi tu duży kościół. Przysiedliśmy na chwilę w środku, choć wnętrze nie robi takiego wrażenia, ale panuje tu przyjemny chłodek. Za to z zewnątrz kościół wygląda super, jasny kamień oświetlony ciepłym, nisko już wiszącym słonkiem. I dwie witrażowe rozety nad wejściem. Jest pięknie!

Schodzimy na nabrzeże, stad widok jeszcze lepszy. Jest tu również twierdza na wzgórzu, widok zapewne byłby super, ale nie mamy już czasu wdrapywać się na górę. Na nabrzeżu oglądamy jeszcze piękny drewniany jacht.
Trzeba było ruszać dalej na południe. Słonko chyli się już ku zachodowi, a my szukamy jakiejś plaży, chcemy zamoczyć się ostatni raz w Adriatyku. Zatrzymujemy się w ostatniej chwili właściwie, plaża nawet piaszczysta o dziwo, jeży bardzo mało. Oglądamy zachód słońca. Jest pięknie, niedaleko kolejna wyspa, a słonko chowa się w morzu. Żal, że trzeba Chorwację zostawić, ale z drugiej strony spieszno mi do Bułgarii, bo czas się kurczy.

Umyliśmy się trochę wodą z butelki i podążyliśmy w stronę Splitu. Ciemno już się zrobiło, a rozświetlone miasteczka na wybrzeżu wyglądały jak z bajki. Pełno światełek, na morzu zarysy wysp, Księżyc, Wenus i Jowisz. Aż się nie chce jechać dalej, ale Split czeka!